Postawiłem dwa kubki na stole.
Jeden biały z nieco nadwerężonym szkliwem, którym powlekano porcelanę. Kubek miał na sobie sieć pęknięć,
które dodawały mu charakteru. To oczywiście Jego kubek. Mnie przypadł w udziale
również biały, tylko że fajansowy, z namalowaną krową, która się do mnie z
niewiadomych przyczyn uśmiechała. „Głupia krowa, suka” — myślałem ze złością.
Nie mogłem się wściekać na Tomka Mentora, który miał iście artystyczne
podejście do ludzi, polegające na tym, że byli oni jedynie funkcją jego
osobistego geniuszu. Uczestników szkoleń potrzebował do tego, żeby ktoś mógł go
oglądać i spijać różane soki z jego ust, a ucznia, czyli mnie, potrzebował
właściwie nie wiem do czego. Zatem czułem się niepotrzebny temu rozkapryszonemu
trenerkowi, a to powodowało moją złość. Najgorsze było to, że gdybym mu o tym
powiedział, to podsumowałby mnie w ten sposób, że moja złość jest we mnie i
płynie ze mnie i że to dobrze, że jestem zły, bo mam kontakt z emocjami, a do
tego złość jest emocją energetyczną, co oznacza, że może mi przynieść dużo
dobrego itp. … Wolałem więc się nie odzywać i wyładowywać swoje frustracje na
tej suce, krowie. Ona nie znała się na psychologii i pewnie dlatego się
uśmiechała.
Stawiając jego kubek, rozlałem
nieco kawy na biurko. Oczyma wyobraźni widziałem, jak zaczyna się czerwienić,
wpadać w furię i każe mi iść do wszystkich diabłów, wyzywa mnie od najgorszych
śmierdzieli i patałachów, rozbija szyby w oknach czternastowiecznym
krucyfiksem, zrzuca na podłogę cenne wazy z dynastii Ming i drze rękopis
Hamleta Szekspira, a potem siada i płacze nade mną, nad sobą i nad całym tym nieprzychylnym światem.
Może dlatego że nie miał ani
czternastowiecznego krucyfiksu, ani waz z dynastii Ming, ani rękopisów, Tomek
popatrzył na mnie krytycznym wzrokiem, po czym najzwyczajniej w świecie wytarł
biurko chusteczką. Odsapnąłem nieco. Tomek podniósł kubek do ust…
Teraz najważniejszy moment.
Czy będzie mu smakować…?
Wziął łyk naparu, wykrzywił
twarz w jakimś nieziemskim grymasie, po czym spojrzał dookoła zadowolony. Jego
oczy wyglądały jakby mu skóry na powiekach brakowało.
— No, kawka wyborna, mój drogi
przyjacielu — mruknął z zadowoleniem.
— Taka jak lubisz —
powiedziałem uśmiechnięty. Teraz byłem
nieco spokojniejszy.
— Pytałem cię: cel czy program,
prawda?
— Tak — nie wiedziałem, do
czego zmierza.
— No więc, skoro cel już znasz,
to pora popracować nad programem szkolenia, nie sądzisz? Myślisz, że szkolenie
to takie pitu-pitu, że trener sobie wychodzi na środek i gada, co mu ślina na
język przyniesie, tak?
Zaczynał się denerwować. Nie
wiedziałem dlaczego. Przecież ja nigdy nie myślałem, że szkolenie to jakieś
pitu-pitu, że trener może tak bez przygotowania, przecież ja ze sto razy
drukowałem dla niego materiały, konspekty, role do ćwiczeń, wiedziałem, że trzeba
zawsze być przygotowanym, a on teraz…
— …że stajesz tam przed nimi, a
oni cię uwielbiają, tak? Że to łatwy kawałek chleba, tak myślałeś?
Że można sobie przyjść
nieprzygotowanym, bez pomysłu na program i bez napisanego konspektu? — był
coraz bardziej wzburzony. Nagle się uspokoił, wziął kolejny łyk oleistej kawy i
powiedział — No w sumie można. Ale nieważne, ty musisz wiedzieć, jak się pisze
konspekt. I będziesz to wiedział, choćbyś miał przepisać ręcznie każdy z moich
konspektów po tysiąc razy. Oczywiście pokażę ci konspekt idealny, ale najpierw
dostaniesz kilka wskazówek, jak go pisać. Gotowy?
Notuj! — rozkazał, a ja byłem,
rzecz jasna, kompletnie niegotowy.
W pośpiechu znalazłem kartkę i
długopis, położyłem ją na biurku i zacząłem kolejny etap robienia wściekłych
notatek.
Konspekt pisz łopatologicznie.
Tak,
1. żeby każdy, kto go chwyci w
łapy i zna się trochę na rzeczy, mógł poprowadzić szkolenie na podstawie
twojego konspektu. Jeśli tak go napiszesz, to choćbyś miał poprowadzić na jego
podstawie szkolenie po roku od jego napisania, zrozumiesz, co miałeś na myśli,
układając moduły w ten, a nie inny sposób.
2. Zawsze na początku
zaznaczaj, czego i w jakiej ilości będzie potrzebował trener, czyli również ty,
jełopie. Patrzysz na mnie, jakbyś pytał: „Po co?”. Otóż po to, żebyś,
przygotowując się do szkolenia po roku, odkąd prowadziłeś je po raz ostatni,
spojrzał i wiedział, że musisz mieć taki film, tyle kartek A4, kredek czy ról
dla uczestników, jasne? Jeśli tego nie zrobisz, musisz skakać po całym
konspekcie i szukać tego, co masz przygotować.
Na początku
3. zapisz też cele, program i
oczekiwane efekty szkolenia, żebyś wiedział, ku czemu zmierzasz. Jeśli masz
jakieś cele ukryte, np. zbudowanie wizerunku profesjonalnego trenera, to też je
zapisz.
4. Potem już przechodzisz do
wstępu. Piszesz, że się przedstawiasz, piszesz sobie opowieść, anegdotę czy
inny hak na uwagę, od którego rozpoczniesz szkolenie ty albo ktokolwiek je
będzie rozpoczynał.
5. W odpowiedniej kolejności
zawierasz we wstępie: cele, rundę, program, korzyści, agendę, kontrakt. Jak to
wszystko jest ważne, nie będę ci powtarzał. Mam powtórzyć?
No, tak myślałem. Więc notuj
dalej.
6. A dalej już rozpisujesz
moduły tematyczne, czyli wszystko to, co zawarłeś w celach i programie. Wiesz,
z czego składa się klasyczny moduł szkoleniowy, prawda? Ćwiczenie
diagnostyczne, omówienie, nowa wiedza, ćwiczenie. No, widzę, że wiesz. Ale
pamiętaj, że…
7. Każdy moduł musi być
powiązany z poprzednim, nie możesz układać ich sobie tak z dupy. Drugi musi być
logiczną konsekwencją pierwszego, trzeci drugiego itd., a to oznacza, że musisz
je połączyć mostami. O co chodzi?
Np. pierwszy moduł masz o
budowaniu efektu pierwszego wrażenia, a drugi o podstawowych technikach komunikacyjnych.
Most mógłby brzmieć tak: „Skoro
już wiecie, w jaki sposób budować pierwsze wrażenie przy pomocy waszego ciała,
gestów i słów, to teraz popatrzmy, w jaki sposób utrzymać ten efekt przy pomocy
technik komunikacyjnych, które za chwilę sobie poćwiczymy”. Masz to, jełopie?
Rozumiesz?
8. No i tak do końca —
wszystkie moduły łączysz mostami.
9. Wiesz, co robisz na końcu?
Oczywiście, że zakończenie.
A co w zakończeniu?
Podsumowanie najważniejszych treści, runda końcowa, zadanie wdrożeniowe i
ankieta ewaluacyjna. To taki miniprzybornik.
Jeśli chcesz, możesz dodać
jeszcze coś od siebie.
Jak już skończysz, możesz się
urżnąć.
Zrobiłeś
10. kawał dobrej roboty. Na
dzień następny zostaną ci materiały dla uczestników, ćwiczenia, role, handouty
do ćwiczeń, prezentacje multimedialne, filmy, case studies czy co tam sobie
jeszcze zaplanujesz. No, ale to wszystko wyniknie z konspektu, który masz już
przecież gotowy. No. To tyle miałem do powiedzenia.
Żebyś jednak, żuczku, nie był
tak samotny w twoim pisaniu, dam ci fragment mojego wzorcowego konspektu, żebyś
miał źródło inspiracji. Znajdziesz tutaj początek, jeden moduł i zakończenie
szkolenia. Jak chcesz, to go sobie wydrukuj i postaw na ołtarzyku obok mojego
zdjęcia.
Po tych słowach Tomek wyzionął
ducha. Przynajmniej tak brzmiało jego teatralne westchnienie, którym mnie
obdarzył.
Tak, żebym wiedział, ile to on
się musi ze mną namęczyć.
Przyjąłem do wiadomości
wszystko, co mi powiedział, ale miałem mocno przegrzany procesor i wiedza
objawiona niespecjalnie do mnie dotarła. Bałem się do tego przyznać i
pomyślałem, że jak już kiedyś, w przyszłości, zabiorę się za projektowanie
szkolenia, to sobie wszystko przypomnę.
Niestety okazało się, że owo
„kiedyś” nastało szybciej, niż mogłem się spodziewać, bo już w tydzień po mojej
ostatniej wizycie u Tomka, który to tydzień spędziłem ze znajomymi w Pradze,
racząc się tamtejszym piwem oraz kulturą i sztuką.
Rzecz jasna, kiedy już usiadłem
do projektowania szkolenia, ogarnęło mnie przerażenie, wystąpiły poty i
nerwowość objawiająca się łamaniem darmowych ołówków wyniesionych ze sklepu
IKEA. Znowu musiałem się ukorzyć przed majestatem mojego guru i rad nierad, po
wykonaniu telefonu, udałem się w jego nienachalnie gościnne progi.
Trening trenera
Metody prowadzenia szkoleń
podlegają ciągłej ewolucji. To znaczy, że są nieustannie udoskonalane, dzięki
czemu szkolenia stają się coraz bardziej efektywne, a trenerom znacznie łatwiej
się je prowadzi.
Ta książka jest zapisem indywidualnego
szkolenia Roberta, młodego adepta sztuki przeprowadzania szkoleń biznesowych.
Jednym z poruszanych tutaj zagadnień jest SET - autorski model pracy
edukacyjnej z grupą szkoleniową lub w relacji indywidualnej.
Prawdopodobnie znajdziesz tu
odpowiedzi na wszystkie swoje pytania dotyczące przeprowadzania szkolenia
biznesowego - nawet na te, które zadasz dopiero w przyszłości.
Ad